Uwielbiam słodycze. Niestety... Zawsze mam w domu czekoladę, jakieś cukierki, pralinki itp. Nie może również zabraknąć herbatników (najlepiej z czekoladą) i wafelków. Czasami lubię zjeść ciasto. I właśnie ostatnio po upieczeniu 2 placków ze śliwkami zostało mi w lodówce sporo białek od jajka. Szkoda mi było je wyrzucić więc postanowiłem zrobić bezy. Sam przepis nie jest trudny. Najtrudniejsze jest późniejsze pieczenie, a w zasadzie suszenie bezów.
Ale zacznijmy od początku.
Najpierw ubijamy białka na bardzo sztywną pianę. Ja miałem 10 białek. Ubijając je powoli dosypujemy cukier, a dokładnie 200 gram cukru. Najlepiej ubijać białka na 1 (najwolniejszym) biegu miksera.
Teraz możemy się bawić w wykładanie bezów na blachę pokrytą papierem do pieczenia. Można użyć torebki śniadaniowej z obciętym rogiem i wyciskać kształtne bezy. Ja po prostu nałożyłem ubitą sztywną pianę za pomocą zwykłej łyżki do zupy.
Do części piany, która została mi po wyłożeniu całej blachy dodałem trochę kakao. Przyznam się, że był to "Puchatek".
I teraz najtrudniejsze, czyli suszenie bezów. Nagrzewamy piekarnik do ok. 110 - 120 stopni. Wkładamy obie blachy i suszymy bezy przez ok. 2 godziny. Co jakiś czas dobrze jest uchylić piekarnik, lub nawet na cały okres suszenia zostawić lekko otwarte drzwiczki i zabezpieczyć je przed zamknięciem np. drewnianą łyżką. Trzeba bardzo uważać, żeby bezy się nie spaliły.
Moje bezy na początku były wysuszone, jednak po całej nocy leżakowania nabrały trochę wilgoci z powietrza. Te z czystego białka z cukrem były bardziej puszyste.
Te za dodatkiem "Puchatka" trochę klapnęły podczas suszenia, ale za to były bardzo smaczne. I takie kakaowe! Mniam. Czego i Wam wszystkim życzę :)
Smacznego!