Wczoraj zacząłem pisać z humorem i lekką nuta ironii, dziś zacznę jednak od smutnych informacji. Różne źródła podają, że w Polsce wyrzuca się ok. 9 000 000 ton żywności rocznie! To olbrzymia ilość mięsa, warzyw, chleba, nabiału, słodyczy, mąki... Pomyślcie sobie, ile ludzi głodujących w kraju mogłoby skorzystać z takiego ogromu jedzenia! Oczywiście wskazana liczba dotyczy nie tylko pojedynczych obywateli ale również supermarkety, restauracje, piekarnie itd. W każdym razie na statystycznego Polaka rocznie wychodzi ok. 270 PLN wywalonych do śmietnika!
Wczorajszy odcinek programu Masterchef pokazał jakie cuda można stworzyć z odpadków, które na ogół wywalamy do śmieci. A przecież bardzo często wyrzucamy rzeczy pełnowartościowe!
Mi tez zdarza się coś wyrzucić, ale staram się wykorzystywać resztki jedzenia. A ponieważ nie jestem kucharzem, a jedynie facetem który gotuje, więc nie tworzę takich cudów jak uczestnicy popularnego programu telewizji TVN.
Wracamy jednak do przepisu, okraszonego lekką dziś dawką humoru. Nie będzie takiej jazdy jak wczoraj. Dziś pokażę Wam przepis na kaszę jęczmienną z szynką. Prawda, że brzmi nieprawdopodobnie? A jednak! Można! Zrobiłem, zjadłem, no i wiadomo co dalej. Nie chcę parafrazować ani nawiązywać do słynnego powiedzenia "veni, vidi, vici". W każdym razie "vici" miałem po tym posiłku naprawdę imponujące.
W lodówce leżała szynka długo dojrzewająca. Lubię ja czasami sobie pogryźć, ale tym razem kawałek była naprawdę duży. Lubie dużo, ale nie tego samego i nie cały czas. Dlatego szynka leżała, dalej dojrzewała, leżała, dojrzewała... Na szczęście nie wołała jeść i nie trzeba jej było na siku czy tam inne rzeczy wyprowadzać. Jednakże już dłużej leżeć nie mogła, bo dołączyłaby do grona innych 9 000 000 ton żywności wywalanej do śmietnika.
Wyprosiłem więc lenia z lodówki. Posadziłem na desce (do krojenia, to jeszcze nie "vici') i pokroiłem w kostkę.
Następnie poszatkowałem 1 cebulę.
Szynkę podsmażyłem na patelni.
W tym samym czasie zacząłem gotować kaszę.
Do szynki dołożyłem cebulę i dalej smażyłem je razem. We dwie zawsze raźniej.
Gdy z szynki wytopił się tłuszczyk, cebulka ładnie się zeszkliła, a kasza się ugotowała, tę ostatnią odcedziłem i dodałem na patelnię. Teraz już 3 damy wesoło harcowały i skwierczały. Pomagałem im w tańcu delikatnie mieszając je nawzajem za pomocą drewnianej łyżki, która jak można dostrzec po jej kolorze niejedno już widziała.
Następnie całość przełożyłem na talerz i zjadłem. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia, było pyszne. Po pewnym czasie z hukiem nadeszło "vici".
Nie wyrzucajmy resztek jedzenia, róbmy zapiekanki, sosy warzywne czy mięsne, koktajle owocowe, ciasta itp.
Smacznego!
Witaj!
OdpowiedzUsuńWybacz mi to, co teraz napiszę. Nie odkryłeś niczego nowego. Tak.
W moim rodzinnym domu bardzo często na obiad była kasza jęczmienna.
Nie była okraszana szynką długo dojrzewającą bo byłaby to rozpusta ale boczkiem uwędzonym.
Powiem Ci, że to proste jedzenie było przepyyyyyszne.
Teraz pragnę Ci gorąco podziękować, że przypomniałeś mi to danie. Nie jadłam go może 10-12 lat...
Jestem nauczona, że żadnego jedzenia się nie wyrzuca. Żadnego.
Od czego mamy zamrażalki?
Owszem, czasem się zdarzy nietrafiony zakup. Mnie coś nie smakuje ale mój Eryk nie pozwala tego wyrzucić i sam zjada. Przyznaję, nie aprobuję tego...
Dzisiaj zakisiłam buraczki wg Twojego przepisu!!!!!
Już się nie mogę doczekać barszczu z pierogami albo uszkami.
Serdecznie pozdrawiam:)
Witaj Lusiu! Bardzo dziękuję za miły komentarz! Muszę jeszcze koniecznie spróbować pęczak z resztkami kiełbasy i tak jak Ty napisałaś, właśnie z boczkiem! To dopiero musi być pychotka. Trzymam kciuki za zakwas. Na pewno wyjdzie wspaniały i będzie z niego pyszny barszcz, którym oczarujesz zarówno męża jak i resztę rodziny. Miłego wieczoru Lusiu! Pozdrowienia i serdeczności!
UsuńMam nadzieję, że oczaruję męża. Jest na tylko dwoje.
OdpowiedzUsuńA reszta Rodziny? To mój Braciszek z żoną i dwoma córeczkami.
I to jest nasza cała rodzina, żadnych cioć, wujków, kuzynostwa...
Bardzo źle gdy Rodzice są jedynakami...
Ślę Ci moc pozdrowień.
Na pewno oczarujesz. Ja jak zapewne zauważyłaś na ogół gotuję pojedyncze porcje :) Pozdrowienia!
Usuńa jak nadeszło twoje huczne vici, to znaczy że miałeś wzdęcia i rewolucje żołądkowe?
OdpowiedzUsuńWzdęć i rewolucji nie było :) Natomiast wizyta w miejscu "gdzie król chodzi piechotą" była huczna :)
Usuń