piątek, 31 sierpnia 2012

Grill - finał

Aj, zapomniałem zamieścić zdjęcia z grilla z 15 sierpnia. Pokazałem Wam jak zamarynować mięso. Teraz pora na kilka słów o grillowaniu. Od tamtej pory minęło już sporo czasu, ale na szczęście mam zdjęcia... no i doświadczenie w pieczeniu mięska na ruszcie.

Grilla powinno się rozpalić jakiś czas przed rozpoczęciem pieczenia mięsa. Jedzenie wkładamy na ruszt dopiero wtedy, gdy jest już dużo żaru! 15 sierpnia na grilla poza zamarynowanymi wcześniej udkami z kurczaka i karkówką powędrowały: kaszanka, frankfurterki zawinięte w plasterki boczku, ser camembert oraz pieczywo tostowe.


Pamiętajmy, żeby nie nakładać zbyt dużo węgla lub brykietów. Pod rusztem powinien być cały czas żar, ale nie ogień! Wtedy jedzenie mogłoby się spalić. 

Co jakiś czas mięsko, pieczywo i sery trzeba obrócić na drugą stronę.


Jak już się zarumieni możemy je przenieść na talerz, a stamtąd szybciutko do naszego brzuszka!

Smacznego!

Dżem malinowy

Koniec lata to czas robienia różnych przetworów. Ja już ich trochę zrobiłem. Dziś kilka słów o dżemie malinowym. To jeden z moich ulubionych, a poza tym bardzo prosty w przygotowaniu. Zresztą dżemy ze wszystkich miękkich owoców (maliny, truskawki, borówki, jagody, porzeczki czy agrest) są bardzo proste w przygotowaniu. Ja poszedłem na łatwiznę i użyłem cukru żelującego, który daje 100 procent gwarancji stężenia dżemiku. Można też użyć różnych żel fixów albo trochę tego i trochę tego. Ważne żeby przestrzegać zasad określonych przez producenta.

Maliny zasypujemy cukrem, jeśli jest to cukier żelujący proporcje wynoszą 1:1, czyli 1 kg cukru na 1 kg owoców, podobnie jest ze zwykłym cukrem. 


Malinki zasypujemy warstwami i zostawiamy na ok. 2-3 godziny, do czasu, aż puszczą sok.  Następnie rozgniatamy owoce i dobrze mieszamy z cukrem.


Tak przygotowane maliny z cukrem doprowadzamy do wrzenia i gotujemy cały czas mieszając (jeśli dodaliśmy żel fix) przez 2 minuty. Jeśli dodaliśmy cukru żelującego to proces gotowania powinien trwać ok. 5 minut (patrz instrukcja na opakowaniu). Następnie zdejmujemy garnek z palnika i mieszamy maliny do czasu, aż zniknie cała piana.

Gorące malinki przekładamy do słoików. UWAGA! Żeby słoiki dobrze się zamknęły należy je postawić na jakiś czas do góry nogami, a w zasadzie do dołu zakrętka, w końcu słoiki nie mają nóg :)  Ja je tak zostawiam na mniej więcej 2 godziny.


Następnie słoiki przestawiamy zakrętką do góry i chowamy do spiżarni. Albo od razu zjadamy zawartość. Gwarantuję, że dżem będzie pyszny!

Smacznego :)


czwartek, 30 sierpnia 2012

Jajka faszerowane w szynce

Dziś przedstawię Wam ostatnią przystawkę, którą serwowałem na jednej z imprez. Pisałem już o sałacie a la Andrzej oraz o słonych babeczkach. Dziś pora na jajka faszerowane zawijane w szynkę szwarcwaldzką. Zależnie od ilości osób gotujemy jajka na twardo. Na ogół liczy się 1 jajko na mężczyznę, pół jajka na kobietę. Ilość jajek zależy też od ilości innego jedzenia. Ugotowane jajka studzimy i kroimy na pół.


Wyjmujemy żółtka, lekko je rozdrabniamy, dodajemy inne składniki farszu. I tutaj jest pole do popisu dla twórców dania. ja dodałem kapary, majonez, pieprz oraz drobno posiekanego ogórka kiszonego. Jak ktoś lubi można dodał łososia wędzonego, szczypiorek, cebulkę posiekaną, rzodkiewkę itp.Jedna uwaga, nie róbcie z farszu masy jajecznej!!! Składniki powinno być widać, tak aby można je było rozróżnić. 

Moja rada!!! Rozdrobnione żółtka dodajcie na samym końcu.

W każdym razie gotowy farsz ładujemy do połówek jajek, tak aby powstała mała górka na jajeczku. Całość owijamy szynką szwarcwaldzką lub inną tego rodzaju np. włoską szynką parmeńską czy hiszpańskim jamon serrano. Może być też inna szyneczka np. jakaś polska. Ważne żeby plasterki były cienkie, długie i dosyć wąskie.


Na wierzch dodajemy jeszcze kawałeczki papryki marynowanej i oliwki nabite na wykałaczki. Do dekoracji pikantne papryczki piri piri i jalapeno. Można je potem zjeść ale są dosyć ostre. Ja zjadam :)

UWAGA! Zamiast szynki możemy użyć plasterków małego kabaczka lub ogórka, muszą być one jednak krojone wzdłuż warzywa, wtedy będzie można zawinąć w nie jajko faszerowane. W takiej formie mamy danie dla wegetarian!

Na koniec wszystkie 3 przystawki (oraz ogórki i śledzie - też mojego autorstwa) na jednym zdjęciu.


Smacznego!

wtorek, 28 sierpnia 2012

Sałata a la Andrzej

Witajcie głodomory! Dziś ciąg dalszy opisu przystawek z jednej imprezy. Prosta i szybka sałata lodowa podana z fajnymi dodatkami umili każdy stół i pogłaszcze delikatnie podniebienia Wasze oraz Waszych rodzin i gości. Sałatę robi się w kilka minut. Zależnie od liczby osób przygotowujemy sałatę lodową. Ja liczę ok. półtora liścia na osobę. Liście rwiemy ręcznie na drobne, ale nie malutkie kawałki. można tez pociąć je nożem. Sałata lodowa nie zrobi się gorzka (a przynajmniej nie powinna). Polewamy ją oliwą z oliwek, koniecznie Extra Vergine, żadna inna się nie nadaje!


Do tego dodajemy pokruszony ser pleśniowy. Na małej patelni na niewielkiej ilości tłuszczu (najlepiej olej z pestek winogron) prażymy ziarenka słonecznika (bez łusek), tak aby zaczęły brązowieć. UWAGA, trzeba ich pilnować bo w kilka sekund potrafią się spalić. Kiedy już brązowieją zdejmujemy patelnię z ognia, odlewamy zbędną ilość tłuszczu i lekko solimy ziarna słonecznika. Można je odsączyć na papierze kuchennym i dopiero potem posolić.

Posypujemy sałatę z serem uprażonym słonecznikiem i płatkami migdałowymi, wszystko to przystrajamy bazylią i np. winogronkiem. 

Składniki są dowolne, zamiast sera pleśniowego możemy użyć świeżo tartego sera żółtego, można dodać też uprażone orzeszki ziemne (niesolone). Solimy je dopiero po uprażeniu. Można dorzucić kapary czy rodzynki, też będzie pyszne!


Smacznego!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Babeczki na słono

Czasami kusi mnie żeby zrobić coś na szybko, ale żeby to coś było smaczne i efektowne. Taką przekąską, starterem, przystawką czy jak tam to zwał inaczej mogą być babeczki. Babeczki oczywiście na słono! Na słodko tylko na deser.

Dziś kilka słów jak szybko przygotować fajną i efektowną przystawkę (czy coś tam). Bierzemy gotowe (kupione w markecie) babeczki słone. Możemy je upiec sami ale to trwa. Zamiast babeczek mogą być inne formy np. wafelki do słonych przekąsek. Potrzebny nam będzie jeden śmietankowy serek twarogowy (tzw. puszysty) oraz różne dodatki. Ja akurat użyłem kaparów, ogórka kiszonego, cebulki, łososia wędzonego, a także oliwek, krewetek i liści bazylii (do przystrojenia). 


Serek przekładamy z pudełka do większego naczynia. Szatkujemy mała cebulę (lub pół średniej), ogórka kiszonego (może być konserwowy) i dodajemy to do serka. Następnie odsączamy kapary i też dodajemy do serka. Dwa lub trzy plastry łososia wędzonego kroimy na drobne kawałki. Dodajemy łososia do serka i wszystko razem mieszamy. Krewetki gotujemy przez kilka minut we wrzątku tak, aby zrobiły się różowe.


Przygotowaną masę możemy doprawić pieprze, na sól lepiej uważać, ale jak ktoś lubi to można też dosolić. Masę nakładamy łyżeczką do babeczek. Na wierzch kładziemy mały plasterek łososia. następnie na wykałaczkę nabijamy listek bazylii, krewetkę i oliwkę i całość wbijamy w babeczkę. Dla osób, które nie lubią owoców morza jest też wersja bez krewetki.

Składniki do masy możemy dobierać dowolnie. Ja akurat wybrałem taki dobór składników, ale jak ktoś lubi inaczej czekam na uwagi i propozycje! 

Smacznego!

PS> Dodam tylko, że babeczki były jedną z trzech przystawek serwowanych pewnego dnia przeze mnie dla gości. O innych napisze już wkrótce! Zapraszam do lektury.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Sałatka jarzynowa

Wielu z nas (albo wiele osób) gotowało kiedyś rosół. Nie taki z torebki czy z kostki, ale taki prawdziwy. Wywar mięsno warzywny. Ja zawsze do rosołu kupuję szyję indyczą, wołowinkę, korpus kurczaka i oczywiście włoszczyznę. Ale też nie taką gotową, sam komponuję jej skład. Zawsze daję  dużo marchewki, pietruszkę, seler, por i cebulę. 

Niestety nie robiłem zdjęć podczas gotowania rosołu więc napiszę o tym innym razem. Dziś o sałatce jarzynowej. A dlaczego o niej? Bo robię ją często z warzyw ugotowanych w rosole. Nie jest to więc wersja dla wegetarian. 

Ale do dzieła!

Wyławiam z rosołu marchew, pietruszkę i selera. Następnie je szatkuję. 


Do tego dodaję 2-3 ogórki kiszone, oczywiście poszatkowane oraz groszek konserwowy. Na taką porcję warzyw pół puszki groszku.


W tym czasie gotuję jedno jajko na twardo. Następnie je szatkuję i również wrzucam do michy! Dodaję jeszcze drobno posiekaną cebulę sałatkową (jeśli duża to 1/2 cebuli) oraz równie drobno posiekany kawałek korzenia pora (ok 6 cm).


Do smaku należy dodać jeszcze 2-3 łyżki stołowe majonezu, 2-3 łyżeczki od herbaty musztardy oraz pieprz i sól. Z solą proszę uważać, bo majonez  i ogórek są słonawe. Wszystko dokładnie mieszamy!!!! No i sałatka gotowa!


Można wierzch sałatki posmarować majonezem i udekorować listkami świeżej bazylii lub groszkiem konserwowym i paskami gotowanej marchewki. Ja tego nie zrobiłem bo mi się nie chciało. Poza tym za dużo byłoby majonezu.

Smacznie i warzywnie, choć lekko rosołowo.


Smacznego!!!!

sobota, 25 sierpnia 2012

Jajko na boczku inaczej

Uwielbiam jajka, pod każdą postacią, na miękko, na twardo, faszerowane, sadzone czy w postaci zwykłej jajecznicy. Dziś jednak kilka słów o jajku sadzonym na boczku. 

Kupcie boczek wędzony, to podstawa. Na dwie osoby potrzebujemy jeszcze 2 jajka. Na małej patelni należy rozpuścić minimalną ilość tłuszczu, tak aby boczek po ułożeniu na niej się nie przykleił. Na ułożoną warstwę boczusiu wbijamy dwa jajka, tak aby nie rozlać żółtek. Powinny one być po dwóch stronach patelni tak jak na poniższym zdjęciu. Aha, najpierw boczek smażymy z jednej strony, a następnie hgo przekładamy na drugą i dopiero wtedy wbijamy jajeczka.


Po przełożeniu boczku na drugą stronę i wbiciu jaj przykręcamy ogień i w tym czasie robimy tosty. Patelnię przykrywamy, tak aby ciepło obiegało cale jej wnętrze i pomogło w ścięciu się białek. 


W tym czasie robimy tosty, tym razem posmarowałem ja w kolorach polskiej flagi, na górze majonez na dole ketchup! 

 
Jajka po ścięciu białek doprawiamy pieprzem, ale już nie solimy gdyż boczek i sosy już są słone!


Tak przygotowane jajka kroimy na pół tak aby każde z żółtek było w jednej połówce. Następnie gotowe już połówki przekładamy na tosta. Ponieważ dla mnie to trochę mało, pozwoliłem sobie na śniadanie przygotować jeszcze dwie małe kanapeczki.


Do tego jeszcze sałatka z makreli (to zostało z wczoraj) no i kawa i herbata. Dodam tylko, że ja kawy nie pijam, nawet do śniadania! 

UWAGA! Ja lubię żeby żółtko było lekko płynne, ale jeśli chcecie żeby się ścieło to jajeczka muszą być dłużej podgrzewane.

Życzę smacznego!

PS. O sałatce z makreli napiszę innym razem.

 

piątek, 24 sierpnia 2012

Jajko na miękko

Tak jak pisałem kilka dni temu jajeczko na miękko jest doskonałym uzupełnieniem śniadania. Kojarzy mi się z dzieciństwem i pewnie będzie stałym elementem niektórych moich śniadań jeszcze przez wiele lat (mam nadzieję, że to będzie wiele).

Kiedyś gotując jajko na miękko umierałem ze strachu, żeby nie pękło po włożeniu do wrzątku. Nawet jeśli nie było ono zimne (czyli prosto z lodówki) to i tak czasami pękało.

No i poznałem świetny sposób. Wystarczy zrobić malutką dziurkę w bardziej spłaszczonej części jajeczka, żeby podczas wkładania go do wrzącej wody nie bać się o stan skorupki i nie patrzeć na wypływające z jajka gluty!
 


Nie musicie oczywiście bawić się ze szpilką. W sklepach można już kupić specjalne urządzenie do dziurkowania jajek. Ale jeśli Wasza rodzinka lub goście śniadaniowi nie są drużyną piłkarską wraz ze sztabem szkoleniowym i działaczami (tych jest pewnie więcej niż piłkarzy) to wg mnie szkoda pieniędzy na kolejny kuchenny gadżet.

Polecam szpilkę z łebkiem w kształcie kulki. Nie włazi wtedy w palec!

Jajka gotujemy przez 3 minuty. Te dwużółtkowe można trochę dłużej.

Oto efekt. Palce lizać.


Jeśli lubimy bardziej pływające białko to skróćmy minimalni czas gotowania, jeśli bardziej zwarte to jak już miną 3 minuty odczekajmy jeszcze kilkanaście sekund i dopiero wtedy je wyłączmy.

Aha, jeszcze jedno. Wiecie czemu po nakłuciu jajeczko nie pęka? Bo podczas gwałtownej zmiany temperatury (i ciśnienia wewnątrz jajka), powietrze znajdujące się w poduszeczce w dolnej części jajka po prostu uchodzi przez wykonaną przez nas dziurkę nie powodując wybuchu jajka, a co za tym idzie naszego żalu, wstydu i płaczu!

środa, 22 sierpnia 2012

Papryka faszerowana

Czasami zostaje nam w domu coś do jedzenia i nie za bardzo wiemy co z tym zrobić. Tak było dzisiaj w moim przypadku. Miałem rozmrożone mięso mielone (wołowina samodzielnie mielona) i paprykę oraz nadmiar pomidorów, które zrobiły się miękkie. Postanowiłem zrobić paprykę faszerowaną. Obrałem i umyłem dwie papryki, żółtą i czerwoną. Tak wyglądały przygotowane do faszerowania połówki papryk. 


W międzyczasie obrałem i drobno poszatkowałem dwie cebule. Następnie zeszkliłem ja na oleju z pestek winogron. Kiedy cebulka się szkliła na innej patelni podsmażyłem (również na oleju z pestek winogron) ok. 700 gram mięsa mielonego.Przy tych czynnościach trochę brudzi się kuchnia ;)


Następnie obrałem pomidorki ze skóry, wcześniej parząc je wrzątkiem i wycinając niejadalne wg mnie połączenie owocu z gałązką. Drobno je pokroiłem i dodałem do cebuli.


Dusząc pomidory razem z cebulą zredukowałem nadmiar wody, następnie dodałem mięso. Doprawiłem do do smaku świeżo mielonym pieprzem i sosem sojowym. Używam go zamiast popularnych chemicznych kostek rosołowych. dodałem również suszonego oregano, trochę curry oraz odrobinę pikantnego sosu chilli. Sos sojowy jest słony więc potraw nim doprawianych nie trzeba na ogół dosalać. 

Następnie przy pomocy drewnianej łyżki włożyłem farsz do papryk. Posypałem je jeszcze utartym serem żółtym i zawinąłem w folię aluminiową (żeby farsz i ser nie odpłynęły w nicość naczynia żaroodpornego). 


Papryki zapiekałem ok. 25 minut w temperaturze 200 stopni. Efekt finalny była na tyle imponujący, że z wrażenia zapomniałem zrobić zdjęcie. Jedząc drugą połówkę papryki przypomniałem sobie o aparacie. Oto efekt (prawie już zjedzony).


Smacznego!!!

środa, 15 sierpnia 2012

Śniadanie - kanapki i jajko na miękko

Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu całego dnia. Nie wyobrażam sobie, żeby przed wyjściem z domu nie zjeść porządnego śniadanka. Nie zrozumiem nigdy nacji, które rano jedzą jakąś małą bułeczkę maślaną albo rogalika i do tego piją kawę. I nic więcej! To jakiś absurd. Ale szanuj,y obyczaje innych i skupmy się na tym co dla nas dobre. Jest nawet takie powiedzenie "śniadanie jedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak". Albo inne "śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi". Z oboma w pełni się zgadzam!

Dziś kilka słów (i zdjęć) o porannym posiłku. Jego najprostszą wersją są kanapki. Ja często używam pieczywa wieloziarnistego, które dostarcza do organizmu dużą ilość błonnika. Po jednej kromce na osobę. Kromki kroję na pół bo są dosyć spore.


Ale lubię też tosty. Koniecznie trzy ziarna, ale jak ktoś nie lubi mogą być inne. Długość tostowania zależy od tostera. Ja ustawiam u siebie poziom 3 i tosty są lekko zarumienione i chrupiące. Ale każdy powinien przetestować najpierw swój toster. Pamiętajmy również o tym, że nagrzany uprzednio toster (np. po pierwszym tostowaniu pieczywa) będzie szybciej opiekał nasze kanapki.


Kanapki smarujemy masłem, takim prawdziwym, a nie wyrobem masłopodobnym. Na to kładziemy wędlinę. Kupujmy ją w sprawdzonych sklepach. Jeśli wędlina jest paczkowana to sprawdźmy jaka jest w niej zawartość mięsa. Ja jestem zwolennikiem kupowania wędlin krojonych w sklepie przez sprzedawcę. Takie szynki, kiełbasy czy polędwice też są na ogół paczkowane. Dlatego poprośmy personel sklepu o pokazanie ulotki naklejonej na opakowanie. Tam przeczytamy ile jest naprawdę mięsa w mięsie i co jeszcze poza nim można znaleźć w naszej ulubionej wędlinie.


Ponieważ lubię ser, do kanapek często dodaję po plasterku sera żółtego. Nie ukrywam, że lubię aromatyczny i ostry ser, o lekko orzechowym smaku.


Do tego jeszcze pomidor i drobno posiekana cebulka oraz pieprz do smaku. na ogół soli już nie dodaję bo jest ona zarówno w pieczywie jak i w wędlinie czy serze, a dostarczanie organizmowi zbyt dużej ilości sodu nie jest zdrowe.

Kanapki już gotowe do spożycia.


Ale czegoś mi jeszcze brakuje. Jajko na miękko będzie doskonałym uzupełnieniem kanapek. O tym jak je ugotować żeby nie pękło i żeby białko się ładnie ścięło, a żółtko było płynne napiszę już wkrótce.

Serdecznie zapraszam do lektury.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Grill - udka i skrzydełka

Jutro wolne! Pogoda ma się poprawić, dlatego warto ten dzień wykorzystać na grillowanie. Dla mnie jest to czynność bardzo przyjemna, tym bardziej, że jej ostatni etap cieszy nie tylko moje oczy i nozdrza, ale również kubki smakowe. Uwielbiam uczucie, kiedy mój żołądek wypełniony jest pysznościami z grilla. Nie zapominajmy jednak o umiarze oraz o zdrowym odżywianiu. Do grilla dobrze jest zrobić sałatki, które uzupełnią posiłek o wartościowe składniki odżywcze. 

Wracając jednak do mięsa. Najpierw należy je oczyścić i umyć. W tym celu dobrze jest mięso namoczyć w wodzie na ok. pół godziny. następnie usuwamy z udek czy skrzydełek resztki piórek oraz stwardniałą skórkę przy końcach udek. Z karkówki można odciąć nadmiar tłuszczu. Trochę go jednak musi zostać, aby karkówka podczas pieczenia zanadto nie wyschła. Podobnie jest z tłuszczem na udkach.


Dziś wieczorem przygotowałem marynatę do udek, skrzydełek i karkówki. W skład marynaty weszły: olej roślinny, musztarda rosyjska, przyprawy takie jak pieprz, sól, oregano, bazylia, suszony czosnek czy suszona zielona pietruszka. Do tego dodałem sos sojowy i odrobiną octu winnego. Wszystko razem wymieszałem.


Następnie mięsa zostały wykąpane w marynacie i ułożone w naczyniu. W moim przypadku jest to średniej wielkości garnek, który doskonale pomieści całe mięso, a przy tym zmieści się bez problemów w lodówce. Mięsiwa będą całą noc nabierać aromatu z marynaty. Mięso powinno również skruszeć.


A już jutro kolejna porcja informacji o grillowaniu. Zapraszam do lektury.

Powitanie

No i stało się! Zaczynam pisać nowego bloga. To mój drugi... jeszcze pół roku temu nie uwierzyłbym, że pod koniec wakacji będę pisać dwa blogi! Ale co tam, nieważne... 


A co ważne? To, abym mógł podzielić się z Wami moimi doświadczeniami w kucharzeniu. Mam teraz trochę więcej czasu, dlatego też mogę rozwijać moje zainteresowania. Ale do rzeczy. Jak każdy człowiek mam różne zainteresowania. Mój pierwszy blog www.zimozielonyogrod.blogspot.com jest poświęcony ogrodowi, jak sama nazwa mówi, zimozielonemu. Zapraszam do lektury, sami zobaczcie i poczytajcie.

Mój nowy blog będzie o innym moim hobby - gotowaniu. Przygotowanie jedzenia oraz jego spożywanie są istotną częścią mojego życia. A zaczęło się bardzo niewinnie. Jakieś dwadzieścia lat temu zacząłem sobie sam gotować. Czasami jednak wciąż korzystałem z kuchni moich bliskich, w szczególności mamy. Podróże zagraniczne oraz wojaże po różnych regionach Polski sprawiły, że moje codzienne menu znacznie się wzbogaciło. A w latach 90-tych polskie sklepy już miały na swoich półkach wiele, wcześniej nigdzie niedostępnych towarów. Sałatki, ryby, makarony, owoce morza czy rożne mięsiwa stały się nieodłącznymi elementami mojej kuchni. Ale jedno z ważniejszych miejsc zajmują w niej sery... no i mięsko. Bez niego nie potrafię żyć. Tak jak bez czekolady. Smak dobrego sera, który rozpływa się w ustach dając przyjemny smak (no i zapach) to symfonia smaku i uczta dla podniebienia. Szczególnie lubię sery pleśniowe i dojrzewające. Przyznam, że wyznaję starą zasadę, że im bardziej śmierdzący ser tym lepszy! To prawda!!!

Nie ma co za dużo pisać... Dziś moja kuchnia to totalna mieszanina różnych smaków i kuchni różnych państw. Lubię np. sałatkę grecką ale wg własnego przepisu. Czasami podaję ją z makrelą wędzoną albo z kawałkami panierowanej piersi kurczaka. Ale o tym będę pisał na blogu. Uwielbiam też potrawy z grilla. napisze tez jak robić przetwory, przynajmniej te, które udało mi się zrobić.


Kuchnia śródziemnomorska ma ogromny wpływ na moje gotowanie. Ale modyfikuję różne przepisy i robię wiele rzeczy po swojemu. W mojej kuchni nie może zabraknąć cebuli, czosnku, oregano, bazylii i ... oczywiście serów!!! Polecam już dziś blogi mojej ulubionej koleżanki Aleksandry Seghi! Ola pisze o jedzonku... tym najlepszym... włoskim! Mój blog na pewno nie będzie konkurencją dla Oli, a jedynie uzupełnieniem tego, o czym Ona pisze. Oto jej blog: http://smakitoskanii.blogspot.com/ Tam znajdziecie linki do innych blogów Oli!

Do dzieła! Od dziś będę pisał, pisał i pisał, oraz jadł to, o czym napiszę. Może Was zainspiruję? A może coś razem ugotujemy? Kto wie? Świat jest mały! 

Zapraszam do lektury. Zobaczcie co może wyczarować facet w kuchni!